19 kwi 2011

krótka historia na zamówienie.

To miał być prezent urodzinowy. Tylko albo aż. 'Życzę sobie, żeby ta historia była lekko związana z seksem i żeby trzymała w napięciu, jak thrillerze.' - krótka historia na zamówienie. Z przyjemnością się zgodziłam. Napisałam. Wysłałam...I dostałam zgodę Solenizanta na zamieszczenie jej tutaj. Będzie więcej, bo się rozkręciłam. Także...ustawiajcie się w kolejce, bo ćwiczę rozdawanie autografów! Oto i On - Rozdział Pierwszy.

Jak krew z nosa...

Nie mógł się dłużej powstrzymać! Cała ta Jej ceremonia przedłóżkowa doprowadzała go do szału! Marnowali tylko czas. Kolacja. Czerwone wino. Świece. Sukienka? No dobra…sukienka może na Niej zostać. Ale przez chwilę...Tyle że nie mógł Jej tego powiedzieć, bo by się dziewczyna obraziła. Że ‘przedmiotowo traktuje’, że ‘nie docenia’ i że w ogóle ‘wyjdź!’. A do tego dopuścić nie może, zanim sam nie zostanie dopuszczony. Więc jadł. Bardzo szybko jadł. Wąchał te zapachowe świece, od których go zaczynało mdlić i pił wino, którego nigdy nie lubił. A sukienkę już dawno w myślach ściągnął. Już nawet ściągnął z Niej ten czarny koronkowy biustonosz, który się przebijał spod sukienki. I kusił go do granic wytrzymałości jego spodni. Już dawno zrzucił ze stołu te niepotrzebne talerze i kieliszki, po to, by to Ona stała się jego daniem głównym. I nic mu po winie. Wystarczy mu słodki sok. Z Niej ! 

Dlatego nie mógł się dłużej powstrzymać. Podszedł do Niej, gdy stała oparta o stół i zabrał od Niej kieliszek z winem. Wiedział, że nie będzie się sprzeciwiać. Przecież cały wieczór na to czekała. Nie spuszczając z Niej wzroku, sam wypił jego zawartość i odstawił kieliszek na stół. Podszedł jeszcze bliżej. Tak blisko, że momentalnie poczuła, jak ogromną ma wyobraźnię. Natychmiast zapragnęła znaleźć się w jego świecie. Pierwsza zaczęła Go całować. Czuła jeszcze smak wina. Na jego ustach było zdecydowanie lepsze. Pobudzało Ją jeszcze bardziej! Jak dobrze, że miała pończochy! Nie zorientowała się kiedy usiadła na blacie stołu, kiedy podciągnął jej sukienkę..skupiała się na odpinaniu guzików w jego koszuli. Ściągała ją z Niego stanowczo. A on gładził jej uda, przechodził przez pośladki po delikatne, wyprostowane plecy. I kiedy prawą nogą oparła się o jego biodra, On złapał ją lekko za włosy i odchylił jej głowę w tył, by się zatopić w jej szyi jak wampir. Wreszcie nie musiał sobie tego wyobrażać! Czuł ją naprawdę. Jej zapach, który przypominał mu gorące lato. Jej ciepło, którym sam zaczynał coraz bardziej płonąć. Był coraz bardziej spragniony! Całował jej piersi i wsłuchiwał się w jej głęboki oddech. I już minął jej brzuch, już miał ugasić pragnienie rozkosznym sokiem! A Ona wiedziała, że za chwilę jej podniecenie sięgnie granic! Gdy nagle to usłyszała! 

Strach ją sparaliżował. Zamarła. A gdy usłyszała ten dźwięk ponownie, zdołała jedynie głośno krzyknąć. On natychmiast zdał sobie sprawę z tego, że nie jest to krzyk rozkoszy. Sam się przeraził, więc szybko podniósł się na wysokość Jej głowy. I wtedy Ona krzyknęła jeszcze raz… Tym razem nie ze strachu, ale z bólu! Gdy On podniósł na nią wzrok i zobaczył co się stało, nie wiedział jak się ma zachować…sam odczuwał ból w okolicach czubka głowy, ale jak to się stało, że Ona ma całą twarz we krwi?! Obserwował Ją biegającą po kuchni w poszukiwaniu chusteczek, którymi chciała powstrzymać krwotok. Zostawiała plamy krwi na białej podłodze, ale nie wyglądała już na przestraszoną. Ona wyglądała na..wściekłą! Jak na Niego spojrzała, to nie miał wątpliwości, że jest ewidentnie wściekła na Niego! Ale przecież On chciał i Jej sprawić przyjemność, o co chodzi?!

- Bałziej me rąnąć ne mołeś?! – zapytała zdecydowanie z zatkanym nosem, przyciskając zakrwawioną chusteczkę do ust. I co prawda, On zdał sobie sprawę z tego, że miało to być bardzo ostre pytanie, ale nie przyniosło zamierzonego efektu. Pomogło jedynie zrozumieć mu co się stało. I paradoksalnie, uśmiechnął się do swojej zakrwawionej towarzyszki, zadowolony ze swoich wybitnych umiejętności dedukcyjnych. Właśnie bowiem odkrył, że podnosząc głowę po jej krzyku, źle obliczył, gdzie znajduje się jej głowa i z rozpędu uderzył Ją prosto w nos. Zaraz po tym odkryciu pomyślał, że musiał Ją naprawdę nieźle rąbnąć, bo minęło dobrych kilka minut, a Ona wciąż się dławiła krwią. Jej zabrudzona sukienka ponownie grzecznie oplatała jej nogi…a przed chwila była taka seksowana!...Nagle cała sytuacja wydała mu się bardzo zabawna. Wybuchnął śmiechem i nie wiadomo dlaczego myślał, że i Ona podzieli jego radość.

-So się tak bai?!-krzyknęła zaskoczona i dodała, jakby trochę do siebie-Upek!

I wtedy to On usłyszał ten dźwięk! Wydawało się, jakby ktoś chciał zdemolować drzwi wejściowe… Tak! Wyraźnie ktoś się dobijał i był jeszcze bardziej wściekły niż zakrwawiona Ona…Zresztą Ona już nie była wściekła. Już była przy nim i trzymając się kurczowo jego lewej ręki, zostawiała mu plamy krwi na koszuli…Ale On tego nie czuł - wsłuchiwał się w hałas dobiegający z korytarza. Słyszał dwa głosy, ale jedna osoba przekrzykiwała drugą, więc nie był w stanie zrozumieć co mówią. Wiedział jedynie, że musi działać ! Przecież Ona aż drżała ze strachu, że ktoś wtargnie do jej mieszkania. Musi ich powstrzymać. Zostawił Ją w kącie kuchni, złapał butelkę po winie i bez wahania ruszył w stronę drzwi.
I jakby wyczuł moment! Niesamowicie wstrzelił się w czasie, bo akurat zdążył wziąć zamach, aby znokautować obcego mężczyznę, który w tej chwili wdarł się przez wyważone drzwi do jej mieszkania! Piękny cios! Prosto w nos. Równie mocny, jak cios w Jej nos, bo równie mocno lała się krew. I gdy miał zastosować kolejny ruch zapożyczony z najlepszych filmów akcji, zauważył Ją krzyczącą na korytarzu ! Jak Ona to zrobiła, że przeszła tutaj z kuchni, a On jej nie zauważył ?! I na dodatek zdążyła się przebrać?! I zaraz…czyżby się postarzała !?

Oj nie..to za dużo jak na niego, tyle wrażeń…spojrzał na krwawiącego mężczyznę, jakby chciał, żeby ten mu teraz pomógł dowiedzieć się, co się właściwie dzieje. Był zrozpaczony, nic nie rozumiał!

-Zie est moa zórka?! – zapytał wściekły mężczyzna. 

I w tym momencie Go olśniło! Ale litości! Jak bardzo by teraz nie chciał zrozumieć co się właśnie stało !
Ona, słysząc głos ‘obcego’ mężczyzny z kuchni, odważyła się wyjść do Niego, żeby powiedzieć:
-oanie…oznaj oich rozicóf.

Koniec.
 

8 kwi 2011

gimnastyka.

Fajnie się Wam wszystkim gada !

"Dawno niczego nie napisałaś, co jest ?" / "Zmobilizuj się, bo nie ma co czytać" / "Michasia...bo nudą wieje"

A to nie jest tak łaps! Ja też ubolewam, że głowa pusta...Dopiero zaczęłam pisać i już pomysłów nie mam ?! To przecież straszne! Wiecie ile razy już sama na siebie się obraziłam ? Dobrze, że jestem ugodowa i pierwsza wyciągam do siebie rękę na zgodę... Zajęcie sobie wymyśliłam, pff...teraz dopiero widzę, jak się muszę napocić. Nastękać. Nagimnastykować wręcz. Umysłowo...nagadać sama do siebie, żeby w końcu umieścić tu jakiś post, który przeczytają nie tylko moi rodzice. I to też nie tylko dlatego, że mnie kochają miłością bezwarunkową....przecież to się musi coś dziać ?! wydarzać się musi...jakaś arcysytuacja. A tu co ? Psińco !


A robię bardzo dużo, bo przecież prawdopodobieństwo wystąpienia weny w umyśle jest wprost proporcjonalne do odwiedzanych przeze mnie miejsc i wykonywanych czynności...dlatego myślę: "o tak! pójdę zrobić herbatę...niech natchnienie wyleje się ze mnie jak woda ze srebrnego czajnika, ach! " . I woda, owszem, wylała się...ale chyba za bardzo ją zagotowałam, bo natchnienie wyparowało. "Od teraz herbatę zalewam zimną wodą!" .

Bo zimna woda - weny doda?

No chyba niekoniecznie. Pomysły są potem takie zmarznięte i chłodne.A ja chcę pomysłów dzikich, pasjonujących i zmysłowych. Ekscytujących. wciągających. mruczących...szybkich i wymagających. Wykropkowanych, bo erotycznych. Bezprzecinkowych...Auuu !

zaraz, zaraz...i szukałam ich, robiąc herbatę!? przecież to głupie - drewniany ołówek jest  mądrzejszy, bo wie, że nie tędy droga...

Foch na 102! I tym razem nie wyciągnę ręki.