28 mar 2012

Pobudka!


Jestem niewyspana, a już nie takie wczesne rano. A Ty? Wyspanyś? Bo nie wiem, czy chce Ci się czytać i czy to co napiszę będzie adekwatne do zasobów Twojej energii...Jakbyś ich nie miał za wiele i czytać by Ci się nie chciało, to było by najlepiej...KTO MA TERAZ NADMIAR ENERGII NIECH ODEJDZIE OD KOMPUTERA. A pozostali niech się oddadzą zabiegowi przebudzenia! Bo to jest celem tego tekstu - pobudka! Orzeźwienie umysłu i zachęta do sprawdzenia możliwości Twoich zmysłów. Tych smakowych i zapachowych. Dotykowych? Jak kto woli, ale nie polecam, bo grozi poparzeniem...Mianowicie chciałabym, byś po tym, jak dzielnie dotrwasz do końca tekstu, miał ochotę napić się kawy! Ale nie takiej z automatu. Owszem, sama ją pije, ale jak ją kupuję, to jestem chyba jeszcze nie do końca przebudzona i zdaje się, że nie wiem co robię. Wcisnę, że zamawiam i potem sama woda udaje, że jest kawą. Albo kubek się rozpadnie i musiałabym zlizywać kawę z podłogi, a ludzie patrzą i trzeba się schylać...Szkoda zachodu. I też nie chciałabym, byś pomyślał o kawie w, bardziej lub mniej kolorowym, domowym kubku, zalewanej wrzątkiem. Zawierającej same toksyny. Aromatami nie grzeszy, ale za to są fusy - fajnie - można przepowiedzieć przyszłość. Tak, tę też piję. No bo jak mama chce zrobić, to przecież nie odmówię. Ale znam się i lubię, to się wypowiem. To nie są kawy godne uwagi. Twojej uwagi. Te napoje od prawdziwej kawy odbiegają bardzo daleko. Być może zdajesz sobie z tego sprawę, ale jeśli nie, to warto sobie uświadomić, że kawa nie ma pobudzać olbrzymią dawką zabójczej kofeiny. Kawa ma rozweselać podniebienie. Mamy się nią delektować. Dlaczego Włosi uchodzą za uśmiechniętych i zabawowych ludzi ? To jasne - bo piją bardzo dużo dobrej kawy! Dla nich dzień bez espresso, to dzień stracony. A to jest taka maleńka kawusia: dwa łyki i po kawie. No i jak niby takie maleństwo ma nas pobudzić do działania....? A jednak. W tych kilku mililitrach znajduje się prawdziwa bomba aromatów. Nie kofeiny. To smakiem i zapachem potrafi naprawdę zdziałać cuda. Jest bardzo intensywna, może być zbyt cierpka...zależy ile jest procentowo robusty w porównaniu do arabiki...chociaż nie - takich szczegółów Ci oszczędzę. No ale tak, może być zbyt cierpka. Dlatego kto nie ma odwagi wypić espresso, nich chociaż wypije cappuccino.  Jest zdecydowanie łagodniejsza, bo wzbogacana spienionym mlekiem. I może bardziej cieszyć oko, bo jak się barista postara, to i coś na niej narysuje. Są całe szkoły malowania na kawach...tyle mleka ile tam się zmarnuuuuuje! Ale efekty zapierają dech w piersiach. No przynajmniej na mnie robią wrażenie. No a niektórych zaskakuje zwykła kawa latte macchiato. Takie tam, trzy warstwy, czasem cztery, jak z syropem...Takie kawy są lepsze. Nie po to eksperci pracują nad doborem odpowiednich ziarenek, każdy owoc kawowca pielęgnują ze szczególną troską, by ich wartość doceniała tylko garstka ludzi. Tak, ja wiem, że niektórzy już się wystarczająco dosyć o tym ode mnie nasłuchali. Cieszy mnie, gdy ktoś coś z tego zapamiętuje. Wygarniam w kawiarniach najmniejsze niedociągnięcia. A dobrze podaną kawę przeżywam ze stoickim spokojem. Żeby nie popadać w zbędną euforię. Jeszcze napiwek bym musiała zostawić....Ale jeśli ktoś dalej jest nieprzekonany do tych standardowo i odpowiednio podawanych, wyśmienitych i elektryzujących kaw, o których wspomniałam i uważa,  że po sobocie tylko "zalewajka" mu pomoże, to niech przy okazji następnej imprezy wypije chociaż kawę po irlandzku. Jest jakby bardzo...imprezowa. Wtedy wybaczę niedzielną zalewajkę ;)

Kawę w DruidPubie i KaFe InnI POLECAM,
Michaszka.

7 mar 2012

Pewnie.Cię.zaskoczy.

Kto by pomyślał, że naprawdę tak jest...? Owszem, mama mówiła i dużo innych osób mówiło. I oni wszyscy mieli niezaprzeczalne argumenty i byli pewni swego...ale twardo twierdziłam, że nie uwierzę, póki sama nie doświadczę!

I stało się. Dotarło. Kto jeszcze tego nie wie, niech czyta i się uczy, bo mam niezaprzeczalne argumenty i jestem pewna swego - otóż życie jest nieprzewidywalne!

Było już wcześniej, ale zjawisko to nie istniało dla mnie jako obiekt głębszych rozmyślań. Teraz, z racji jutrzejszego Dnia Kobiet, poczułam potrzebę zastanawiania się. Kto by pomyślał....Jeszcze nie tak dawno drogi w Krakowie były dla mnie ciemną magią. Dziś, pod koniec studiowania i przejściu tam niezliczonych kilometrów, nadal są ciemną magią. Kto by pomyślał...Wciąż spotkam się z krytyką mojej niesystematyczności tu, na blogu. Nie, to nie jest argument na to, że życie mnie zaskakuje. Zaskakuje mnie raczej to, że wciąż się tego nie oduczyłam. Zwykle nie umiem się pogodzić z poważną krytyką...no kto by pomyślał!? No a tego, że tak mało osób lubi kożuszek z mleka, to już bym się nigdy nie spodziewała!

Nawet mi to nie przeszkadza. Niech się życie nie przewiduje. Jasne, najlepiej jakby robiło miłe niespodzianki, no ale nie można mieć wszystkiego - zaskakuje i jeszcze zawsze pozytywnie ? - nie, nie można być pazernym. Zdawanie sobie sprawy z grożącego niebezpieczeństwa ułatwia jego później eliminowanie. Ale oczekiwać dobrego też można. Bo to, że życie w końcu serdecznie zaskoczy, to pewne!