13 cze 2011

matematyczni geniusze.

Jestem socjologiem. Wiem na przykład co to błąd ekologiczny, znam Durkheima jak starego kumpla, a teorię konfliktu według Dahrendorfa mam w małym paluszku. Wszystko świetnie. I ja teraz, dzięki tej, za przeproszeniem, teorii w głowie, powinnam być the best of the best of the best w interpretowaniu ludzkich zachowań. I jeszcze ponoć znam sposoby na rozwiązanie problemów świata - pikuś! Dlatego, uwaga - dopuszczam się bez niczyjego pozwolenia do głosu. Z taką wiedzą?! Już dawno powinnam to zrobić.

Otóż, drogie jednostki społeczne - z ostatnio przeprowadzonych badań socjologicznych jasno wynika, że interakcje, jakie zachodzą między Wami pozostawiają wiele do życzenia. Zdaniem międzynarodowych ekspertów, nie potraficie wykorzystywać potencjału Waszych mięśni twarzy i nie zdajecie sobie sprawy z istoty działania neuronów lustrzanych w Waszych mózgach. Oddziałuje na Was wiele czynników stresogennych, które implikują w Was zachowania wysoce niesprzyjające nawiązywaniu kontaktów społecznych. Ponadto, sprawiacie wrażenie jednostek o niskim poczuciu własnej wartości, nieusatysfakcjonowanych z własnego życia i co gorsza, zatrważająco intensywnie zamykających się na uczestnictwo w procesie socjalizacji !

Też jestem jednostką społeczną. I wcale nie muszę być socjologiem, żeby zauważyć, że faktycznie, uśmiechamy się do siebie rzadko. Zwłaszcza za granicą jesteśmy uznawani za "tych ponurych i marudzących Polaków". Ale pytam się - co z tego ?! Mijajmy się na ulicy i jak najdłużej unikajmy kontaktu wzrokowego. Jak już ( ale nie daj Boże! ) nasze spojrzenia się zupełnie niechcianie spotkają, to absolutnie nie okazujmy sobie żadnej życzliwości ! Tak jest przecież lepiej. Po co mam szczerzyć zęby do obcych ludzi - kiedyś ich spotkam drugi raz i co - będę się może musiała wysilić, żeby się znowu uśmiechnąć ?! Ja tam nie muszę nawiązywać z nikim kontaktu. Nie obchodzą mnie inni ludzie. Jak jakaś naiwniaczka będę myśleć, że się przez to będę lepiej czuła ? Że jakieś endorfiny, że mniej stresu...tak?

TAK ! Ja, jako Michalina, jako socjolog, jednostka społeczna, siostra, przyjaciółka, pedantka i przede wszystkim zupełnie obojętna dla wielu ludzi mijana na ulicy osoba, nakłaniam do zarażania uśmiechem ! Na świecie jest tyle dotykających ludzkość zaraz - ta jedyna przynosi same plusy, a my na własne życzenie chcemy się z niej wyleczyć ? Dlaczego nie chcemy pokonywać barier za granicą - przecież wszyscy uśmiechamy się w jednym języku - nie potrzeba do tego tłumacza. Niech w świecie widzą po naszych twarzach, że jesteśmy paradoksalnymi geniuszami matematyki. Że dzieląc uśmiech, potrafimy go mnożyć !

Amen.