17 sty 2013

post.z.fazami

Przeziębienie ma kilka faz.

Lekko mi katar zatka jedną dziurkę na pięć sekund i już świat się wali. Ale to dopiero pierwsza faza przeziębienia, więc oooo nie!! Jestem pewna, że świat się wali tylko po to, bym mogła udowodnić, że go odbuduję! Zakład pracy Twoim drugim domem, więc do boju, Michalino, zwana Pstrowską! Chusteczki do nosa najlepszym lekarstwem, niepotrzebna mi nawet witamina C. Oczy trochę zaczerwienione, ale podmaluje się i jest całkiem całkiem. No dobra - tylko jedno całkiem...

Wychodząc z domu, jestem zmuszona przypomnieć sobie o zimie. Pięknej i potrzebnej, jak jestem na urlopie w górach i próbuje nie złamać niczego podczas tak zwanej jazdy na snowboardzie, tudzież utrzymywać się przy życiu w trakcie katorgi, o której mówią, że jest zdobywaniem szczytów górskich. Ale srogiej i znienawidzonej kiedy przychodzi mi odśnieżać samochód, by ruszyć w drogę do pracy. Z wrodzoną cechą pozostawiania po swojej pracy wszystkiego w jak najczystszym stanie, odśnieżanie samochodu wydaje się być niekończącą się opowieścią. Z uporem maniaka pozbywam się każdej drobinki śniegu zewsząd. Nawet tata, przyglądający się bacznie, czy aby dobrze wykonuje wszystkie ruchy i nie działam na szkodę auta, po chwili rezygnuje z obserwacji, a ja dalej i dalej zdzieram z blachy lakier. I jeszcze raz! I się pocę, bo chce to szybko zrobić. I sypie sobie tym śniegiem na twarz. I na twarz przechodniów! Ale SZYBY MUSZA BYĆ IDEALNIE WYDRAPANE!! I potrzebuje chusteczki do nosa. Oddycham tylko przez gardło, dyszę, rezygnuję ze ściągania śniegu z kół przed jazdą. Zrobię to po. Ruszam.

I wtedy zauważam drugą fazę przeziębienia, bo włączam radio, muzykanty grajom, ale w samochodzie nie śpiewajom! Znaczy się chcą, to jest ja chce...ale tak jak do tej pory mój śpiew ranił jedynie uszy potencjalnych słuchaczy, tak teraz śpiewanie sprawia ból mojej zawiedzionej tym faktem osobie. Żeby tak samego siebie ranić...? Gardło ewidentnie wysiadło. Jadę bez gardła.

Trzecia faza przeziębienia następuje, gdy nie mam gdzie zaparkować, a potem na dodatek nikt w pracy niczego nie robi dobrze. Uśmiechają się - źle! Co im tak wesoło?! Szczęśliwa ekipa pod wezwaniem wszechogarniającej miłości. Pfff... Nie uśmiechają się - źle! Teraz mi pewnie na złość robią, co? Za głośno ta muzyka! Nie słyszę jak mocno kaszlę! Do lekarza ?! Po co? - tyle co mi powiedzą, to ja sama wiem. Fervex ktoś ma ? Jak to "nie..." !? Jak można nie mieć fervexu!!??

I zupełnie łagodnie przechodzę do fazy czwartej - obrażona nawet na bogu ducha winne drzwi wychodzę.
Zmierzając w stronę samochodu mijam dzieci z sankami. Krzyczą, biegają, skaczą, rzucają się w zaspy i z radości mogłyby ten śnieg całować. O ile go nie zjedzą...a nawet sobie sprawy nie zdają jak będą przez ten śnieg cierpieć, gdy przyjdzie im odśnieżać za kilka lat auto.

I kolejna z faz - piąta - smutna melancholia samotności...jakkolwiek komicznie to teraz nie brzmi - mózg sam zaczyna rozważać problem mojego egzystencjalizmu w perspektywie interakcji z tymi bliskimi i tymi dalszymi ludźmi. "Taka marudna jestem...czy ktoś mi pomoże jak będę miała wypadek ?" Nie no...lekka przesada z tym tragizmem..."Czy ktoś mi pomoże, jak nie będę umiała sobie poradzić z zamkniętym na amen słoikiem ? Czy są wokół mnie tacy bohaterzy ? Bo przecież nie ma na świecie nic cenniejszego niż otwarty słoik...". Tego typu rozważania mają to do siebie, że czy mam ku temu powody, czy też nie, muszą się skończyć płaczem. Znam swój organizm. Dlatego nie czekam na przykry bieg wydarzeń i nie stwarzam wyimaginowanych problemów, a pozbywam się przeziębieniowych toksyn oglądając film najsmutniejszy na świecie. Zanoszę się płaczem i używam pod wpływem emocji i dopóki się nie zorientuję, co robię, koca jako chusteczki. Szlocham na całe mieszkanie, mama się martwi. Ale przeczyszczam drogi oddechowe przez głębokie wdechy i napełniam się miłością do świata i ludzi na nowo. Z ulgą uświadamiam sobie przyjście ostatniej fazy - musiałabym teraz coś zjeść...

22 komentarze:

  1. Hank, jesteś niestabilny, ogarnij się !

    OdpowiedzUsuń
  2. PIF - stabilność jest nudna! / Yarek - chcesz być złośliwy ? :P

    OdpowiedzUsuń
  3. No jasne, że tak. A nie jestem ? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś. I Łukasz też - bijcie na dżefo -.- :D

    OdpowiedzUsuń
  5. dużo masz tych słoików ? czy zakręcasz je mocno jak nikt nie widzi ? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słoików do odkrecania każdy ma mnóstwo. Te moje są czasem na tyle mocno zakręcone, że sama już dokręcać nie umiem ;)Aż taka złośliwa dla odkręcających bohaterów nie śmiem być :P

    OdpowiedzUsuń
  7. jeśli ich nie dokręcasz, to dla odkręcającego nic trudnego ;)




    aha

    prawdziwy bohater odkręca słoiki lewą ręką ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje nieprzeciętne umiejętności detektywistyczne mi mówią, że mam do czynienia z osobnikiem leworęcznym, czyż nie ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak i nie :) wyłącznie praworęczny z wyłącznością słoików ;)

      masz ich mnóstwo ? fervexu w słoikach chyba nie masz :P

      powiadasz nieprzeciętne umiejętności ? ;)

      hymmm

      Usuń
  9. Fervex, już mi zresztą niepotrzebny, był między innymi w torebce mojej Jedności ;) W słoikach trzymam tylko problemy. Z umiejętnościami lekko przesadzam - mam od tego ludzi :P

    OdpowiedzUsuń
  10. a czy ci ludzie od wszystkiego .... albo zapytam się jeśli Cie spotkam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz skośne oczy ? ;> Żebym Cię mogła rozpoznać :P

    OdpowiedzUsuń
  12. oczy nie skośne ;) praworęczny - po 5 palców na kończynę ;)

    rozpoznasz ;) pewnie zadam głupie pytanie ... :P

    jeśli Cię spotkam

    OdpowiedzUsuń
  13. No już wiem, że o 6.00 się nie spotkamy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. no tak ... ale zawsze mogę się obudzić ;)

    a co powiesz np na 20.00 ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. o 20.00 robię zazwyczaj zakupy ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. z 24 h odpadają już 6.00 i 20.00 :P ... jak już trafimy w godzinę pozostanie tylko ...

    365,242199 dnia = 1 rok

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. 364 + 2sek

    mało mało ale jakaś granicę trzeba wyznaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń