31 sty 2013

Wyznania.Ochroniarza.

Twardziel twardzielem - wygadać się musi każdy. Zwłaszcza w poniedziałek albo czwartek. Otóż znany mi Ochroniarz prawie 25 lat temu za punkt honoru wyznaczył sobie, by mnie strzec przed wszystkimi nieszczęściami podłego świata, za co zdarza się, że otrzyma czasem śniadanie. No ale też normalnie, za regularne pieniądze, pracuje jako ochroniarz w sieci sklepów, której nazwy nie mogę podać (pierwsza 'L", ostatnia też "L", 4 litery z czego tylko jedna jest samogłoską, żółto-niebieskie logo, od niedawna kampanii reklamowej towarzyszą dwaj znani kucharze, ale oni nie gotują, tylko gonią kury i jeżdżą na (jednym!) rowerze). No i w tym Lidlu, właśnie co nieszczęsny poniedziałek i nieszczęśniejszy czwartek są sprzedawane artykuły promocyjne - niecodziennego asortymentu, szczególne można by rzec. Na tyle wyjątkowe, że wywołują wśród zakupowiczów falę niekontrolowanych zachowań. "Najgorsze, córka, jest to, że nie widzę złodziei - a bliżej podejść nie mogę, bo mnie stratują...serio." Na początku nie dowierzał własnym oczom, dziś nauczony doświadczeniem uznaje, że nie ma co - trzeba przeczekać najcięższe. Dlatego staje z daleka i obserwuje. I oto z Jego obserwacji wynika, że prawdopodobnie za cenę 11.99 w poniedziałek jest sprzedawana kura, która znosi złote jajka z prędkością niemalże światła i na dodatek sama gra nimi na giełdzie, a wygraną z radością przekazuje zachwyconemu właścicielowi. Przez długi czas nijak jednak sprawdzić tychże przypuszczań Ochroniarz nie jest w stanie z racji tłumu, przez który ciężko się przecisnąć. Klienci bowiem stoją przy promocyjnych koszykach, za koszykami, pod koszykami, na koszykach i w koszykach. Jakby mogli, to by bez patrzenia na to co w nich jest ładowali wszystko do toreb, plecaków, kieszeni, saszetek, do buta - wszędzie tam, gdzie drugi klient już nie znajdzie! Bo to! JEST!...WOJNAAAA!!

Sklep jest otwierany o 8.00. Jednak ślady wydeptane z niecierpliwości w kostce brukowej przed marketem świadczą o tym, że kolejka ustawiała się od około 6.00. Ochroniarz widzi tłum z daleka, gdy powoli dociera do miejsca pracy i już wie, co nastąpi. Nie traci jednak dobrego humoru i wchodzi dziarsko do sklepu tylnym wyjściem. Zadowolony z tej jakże zuchwałej intrygi przechytrzenia klientów rusza na miejsce pracy. Zmierza w kierunku przeszklonego głównego wejścia, by dokonać otwarcia sklepu. Dwa razy złośliwie udaje, że czegoś zapomniał, dwa razy się wraca i dwa razy On i cała jego rodzina, czyli znaczy się ja też (!) zostajemy obrzucenia soczystymi i wyszukanymi obelgami. W końcu dręczenie rozwścieczonego stada mu się nudzi i wpuszcza zwierzynę na pole bitwy. 

O godzinie 8.20 po sklepie ani śladu. Rozniesione jest niemal wszystko...

Ochroniarz jednak należy do tych spostrzegawczych i w między czasie udało mu się zauważyć, jak po prawej stronie koszyków jedna z klientek rozszarpuje z pasją w oczach wszystkie opakowania białych męskich T-shirtów rozmiaru M. Wszystkie te same, identyczne i niczym się nie różniące otwiera po kolei. Za każdym razem - wyciąga je przed siebie, myśli, kręci głową i rezygnuje. A rezygnuje chyba tylko po to, by nie chować ich z powrotem do swoich opakowań, a jedynie rzucać w bliżej nieokreślone jej miejsce, którym po kilku dniach okazuje się dział z nabiałem. Natomiast po lewej stronie koszyków, w których dla odmiany znajdują się buty, idzie jakiś zakład o to, kto szybciej rozwiąże wszystkie poukładane pary i stworzy nowe - dwunumerowe. No bo na co komu para takich samych butów? Lepiej jeden 38 a drugi 41. Albo w ogóle tylko jeden but! To zresztą niehumanitarne tak je wszystkie związywać! Wolność dla adidasów! A kto nie uczestniczy w żadnych zawodach, ma okazję skorzystać z przyspieszonego kursu nurkowania. Zasady są proste - leżą w koszu zielone poszewki na poduszki, a Ty bierzesz głęboki wdech i nurkujesz do kosza po taką, która jest najgłębiej. Masz szczęście, jak przyszedłeś na zakupy z kimś - to Cię za nogi potrzyma. Jesteś sam - nie masz szans, bo kolejny uczestnik Cię w tym koszu zmiażdży, bo nie paczy czy tam pływasz, czy nie. Słabszy musi zostać bez superowej zielonej poszewki.

Po tych nieszczęsnych 20 minutach w koszach zostaje:
-jeden adidas w rozerwanym kartoniku po ukradzionej nocnej lampce za 16 złotych
-rozszarpana na trzy części damska tunika, na dodatek dwie części to rozmiar S, a trzecia-M
-kabel do głośniczków komputerowych - najwyraźniej ktoś woli im sie tylko przyglądać i kabel jest niepotrzebny zupełnie
-zapomniane 4-letnie dziecko płci żeńskiej
-zerwana w ferworze walki z sufitu tabliczka z informacją, że tutaj produkty są obniżone o 5 %

Cywilizacja. XXI wiek. KULTURA. No heloł. Jak jest 5 % obniżki, to niby ktoś ma o tym myśleć ?! Bitch please! Chyba tylko Ochroniarz.








12 komentarzy:

  1. eee myślałem, że będzie coś o zielonych kozach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Na prawdę lubię tu zaglądać ;)
    Najfajniej zmarnowane 5 minut życia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawie jak w Szeregowcu Ryanie... D-day i plaża Omaha. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Łukaszu, ależ marnuj się tu do woli ! :P / Yarku - nie szpanuj, że filmy oglądasz ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobrze. To od dzisiaj nie oglądam filmów, żeby nie szpanować później i będę siedział na tym dzefie co to o nim wspominałaś wcześniej. :P

    OdpowiedzUsuń
  6. czy była obniżka na barszcz ?;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Yarku, każdy ma swoje miejsce w życiu... / Kamijaponczyk - nawet gdyby była, to i tak bym nie wzięła - raz mi wystarczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. barszcz nie dobry ?:)czy może miał krótki termin przydatności ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie. Okazja była wyjątkowa, więc gotowałam. W innych okolicznościach tylko jem. :P

    OdpowiedzUsuń